Wciąż w głowie mi się nie mieści,
że kiedyś było czterdzieści
A teraz trzydzieści sześć
(Choć prawie nie przestaję jeść).
W ciąży bardzo przytyłam i chociaż nie było tego aż tak widać, to pod koniec ważyłam 88 kilo. Trzy tygodnie po porodzie było już 17 kilo mniej, a potem waga już tylko spadała i spadała. Niezależnie od ilości pochłanianych słodyczy, podwójnych obiadów i kanapek z potrójnym serem chudnę i powoli nie mam już co na siebie włożyć. Podczas koniecznych zakupów wpadła mi w oko przepiękna sukienka. Obcisła, czarno-biała, idealna na biurowe przyjęcie, na jakich się kiedyś bywało... Rozmiar 36. Zrezygnowana już chciałam ją odwiesić, ale co tam, pomyślałam, zaryzykuję i z wieszakiem popędziłam do szatni. Wysupłałam lekko zdziwionego Wiktora z chusty i przymierzyłam. Pasowała. Patrzyłam na siebie w tej pięknej sukience w ledwo co oswojonym rozmiarze 36 i przez chwilę widziałam się na bankiecie, jak z kieliszkiem szampana w dłoni opowiadam zafascynowanym słuchaczom o moich najnowszych projektach. Ech. Żeby tak wyglądała praca to bym za nią bardziej tęskniła :) Odprowadziłam śliczną sukienkę na miejsce, a sama, w dżinsach, płaskich kozakach, z przerzuconą przez ramię pseudo wojskową parką w maskującym kolorze brudnej zieleni udałam się dalej w poszukiwaniu rzeczy bardziej praktycznych...
PS A szpilki czasem sobie w domu ubieram i paraduję. Jak Wiktor grzecznie śpi, a Arek dla odmiany jest bardzo, bardzo niegrzeczny...
2 komentarze:
ze szpilkami mam tak samo :) lubie w nich chodzic po domu i patrzec na moje nogi w wieeelkim lustrze ;) poza domem to juz gorzej... zawsze znajde powod zeby zalozyc wygodniejsze buty
pozdrawiam :)
Ale wiosną to znajdę kilka powodów żeby Arka "ubrać" w Wiktora, a sama się wystroję w sukienkę, buty na obcasie i będę sunąć po Nowym Świecie! Wygodzie trzeba czasem powiedzieć nie :))Pozdrowienia!
Prześlij komentarz