Wiktor i sprawa współodczuwania

 

Wraz z falą tsunami, z powierzchni ziemi zniknęły całe miasta. Japonia walczy z konsekwencjami trzęsienia ziemi i kolejnymi wstrząsami, które powodują coraz więcej ofiar. Na bieżąco śledzimy doniesienia o groźbie katastrofy nuklearnej, obserwujemy zrujnowane plaże Honsiu pokryte ciałami ofiar. Przestrzeń wypełnioną błotem i resztkami wszystkiego, co gigantyczna fala zebrała ze sobą. Straszna ludzka tragedia. A jednak nie spędza mi snu z powiek i nie przygnębia mnie. Nie sprawia, że nie potrafię się cieszyć i nie odciąga moich myśli od tego co dzieje się tu, najbliżej mnie. Po kilkunastu trudnych dniach powoli wracam do formy, razem z Wiktorem odnajdując nową równowagę i testując się na nowych terenach. Wiktor uczy się chodzić i jestem tym tak mocno zaaferowana i podekscytowana, że mój świat ogranicza się teraz do tych przestrzeni, które mój syn pokonuje na własnych, silnych nogach. Mój świat to najwyraźniej nie cały świat  - chociaż paradoksalnie bardziej niż kiedyś czuję się częścią wszechświata i zauważam jak mocno jesteśmy wszyscy powiązani zatraciłam część wrażliwości na krzywdy świata, którą kiedyś miałam w nadmiarze. Jednak dopóki jest we mnie współczucie i gotowość pomocy innym w potrzebie, to nie czuję wstydu, że nie zasmuca mnie to, co mnie nie zasmuca. To jedna z tych rzeczy, których uczysz się z wiekiem. Pamiętam jak kiedyś mocno przeżywałam to co złego się działo na świecie, jak brałam do siebie okropieństwa i okrucieństwa i jak emocjonalnie reagowałam na ból świata. Jednocześnie nie byłam świadoma własnych uczuć do najbliższych, nie „znałam” swojej rodziny i nie dopuszczałam do siebie prawdziwych, mocnych odczuć. Tych najprywatniejszych, najszczerszych i najważniejszych. To była taka próba ucieczki od samej siebie, od przyznania się do tego co czuję i zrozumienia samej siebie. Czasem łatwiej jest przeżywać cudze tragedie niż własne.

Mimo potencjalnych ryzyk, to właśnie wrażliwość na świat i innych ludzi jest jedną z tych najważniejszych rzeczy, której chciałabym Wiktora nauczyć. Tak jak już tu niejednokrotnie pisałam, zaproponować mu widzenie świata przez pryzmat solidarności, współczucia i zaangażowania. Nauczyć reagowania na cudze potrzeby i nieszczęścia. Ale z zachowaniem własnej odrębności i nie przejmowania w całości cudzych uczuć. Zrozumienia, że czasem się płacze, że czasem jest smutno, ale z bliskimi nam osobami łatwiej to znieść.  I kiedy Wiktor pierwszy raz zapyta mnie „Dlaczego płaczesz mamusiu?” To mu powiem. To co będzie mógł zrozumieć. I poproszę go żeby mnie mocno przytulił. Bo to zawsze pomaga. Każdemu.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Mając takich rodziców jak Wy kochających świat, ludzi i życie myślę, że taki będzie właśnie Wasz syn. Widać to po zdjęciach, że jest przekochany. Pozdrawiam:)

Mniammama pisze...

Aldona - na Ciebie zawsze można liczyć :) Pozdrowienia!

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...