Mniam Mama i przywoływanie lata


Dołująca ta pogoda. Mgła, deszcz i brak słońca kieruje myśli w stronę mroku i nawet Marcin Kydryński w trójkowej Sjeście zamiast tradycyjnie rozgrzewających rytmów zielonego przylądka zaserwował tęskne nuty Szostakowicza i Chopina. Kiedyś (czytaj przed Wiktorem) w takie meteorologicznie skrzywione dni poddawałam się często nastrojowi i słuchając Requiem Mozarta zalewałam się łzami, z pewną dozą satysfakcji potęgując ten stan wewnętrznego rozdarcia i melancholii. I chociaż mój mały maruda pomógłby mi w tym modelowo, to jednak poddawać się teraz nie mam zamiaru i jak mogę staram się sobie humor poprawić. Podmienić odczucia, oszukać zmysły i podsunąć sobie wspomnienia i skojarzenia z ciepłym, słonecznym, radosnym latem.
I mam taki jeden niezawodny sposób, działający ekspresowo, acz krótko niestety: kokosowy olejek do opalania, który mam ze sobą na każdych wakacjach. Psikam sobie na przedramię, zamykam oczy i przez sekund parę jestem na cudnej, piaszczystej plaży, przebieram sobie palcami w ciepłym piasku, grzejąc się i podgrzewając błogo. Nie musząc robić nic, nic nie robię. Jeden niuch i leżę na złotym piachu, „a niebo jest przy tym niebieskie”. Spocona, smagana gorącym wiatrem, słono-slodka od morskiej wody i roztapiających się sorbetowych lodów. Arek przysypia pod parasolem z palmowych liści leniwie sącząc kwaśnawą Margaritę, Wiktor tapla się w piaskowym bajorku i okłada mokrym piachem moje odpoczywające od zimowych buciorów stopy.

Tyle przyjemnych skojarzeń. Bo węch to najsilniejszy ze zmysłów. Okropny widok raczej nie wpłynie na nasze zdrowie, obrazi tylko naszą wrażliwość estetyczną, koszmarna muzyka nas zniesmaczy, a odrażający zapach?   „Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. Zapach bowiem jest bratem oddechu. Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeżeli chcą żyć. I zapach idzie prosto do serc i tam w sposób kategoryczny rozstrzyga o skłonności lub pogardzie, odrazie lub ochocie, miłości lub nienawiści. Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad sercami ludzi.” – pisał w „Pachnidle” Patrick Süskind. Od mojego brata usłyszałam mniej poetycki opis niespecjalnie uzdolnionego muzyka – „gdyby śmierdział tak ja gra, toby wszyscy pomdleli”. Działa na wyobraźnię.

Tak więc posiłkując się olejkiem kokosowym, zakładam na głowę panama hat i w oczekiwaniu na poprawę pogody próbuję odpędzić zły nastrój. Słońce nie świeci, pod stopami nie mamy gorącego piasku, ale wygłupiać się można, a Arek i tak leniwie przysypia na kanapie…

PS. Przysypia oczywiście zaraz po tym jak nas pięknie obfotografuje :)



2 komentarze:

Unknown pisze...

Też się rozmarzyłam, też chcę wakacje już:)

Mniammama pisze...

No... I na basen obok stadionu, co? :))

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...